Czasem po komentarzach na tym blogu można odnieść wrażenie, że toczy się tutaj wojna religijna. Jednak żeby mogła trwać wojna, to muszą być wrogowie. Mam tutaj na myśli mnie i katolików, którzy co jakiś czas oskarżają mnie o „ataki” na swoją religię. Zapewniam więc was, że nie jestem waszym wrogiem!
Często pokazuję tutaj obłudę religii i działalność kleru katolickiego, co od razu jest odbierane jako „atak”. Ja tych informacji nie wysysam z palca. O większości z nich można bowiem poczytać na największych portalach internetowych. Staram się zawsze opierać na faktach, żeby podawać tylko wiarygodne informacje. Do tego staram się też popierać swoje tezy Słowem Bożym.
Owszem – nie podoba mi się papież i jego działalność. Nie jest on też moim autorytetem w żadnej sprawie. Ale to automatycznie nie oznacza, że jestem wrogiem katolików z tego powodu!
Chcę też dodać, że zjadliwe komentarze pod postami krytycznymi wobec katolicyzmu wcale mnie nie zrażają, a tylko utwierdzają, że to co robię jest słuszne.
Moim głównym celem nie jest krytyka katolicyzmu. Chcę jedynie pokazać wam, że tylko w Jezusie jest nadzieja i zbawienie – nie w waszej czy innej religii.